fbpx

Opowiadanie inspirowane Cyberpunk 2077

Inspiracja cyberpunk

Tydzień temu wspominałem, że jestem na fali Cyberpunk 2077. Jednak to coś więcej, niż chwilowa fascynacja. To również źródło inspiracji dla mojej własnej pasji – pisania. Czytając nowinki na temat gry, śledząc najnowsze doniesienia, wpadłem na pomysł… Tak narodziło się opowiadanie, którego fragment przesyłam do wglądu:

“Zed szybkim krokiem zbliżył się do drzwi. Nie zwracając uwagi na to, że wywoła zamieszanie i zwróci na siebie uwagę sąsiadów, wyrwał konsolę elektronicznego zamka i oderwał kabelki. Wyjął z kieszeni transmiter i podłączył go na żabki do drucików. Uruchomił tablet, który natychmiast nawiązał połączenie z transmiterem.

Zed wybrał program wejście do lokalu podpisany „Dostawca pizzy v3” i pozostało mu tylko czekanie. Program zadzwonił do wideofonu.

— Kto tam? — odezwał się basowy głos.

— Pizza — odpowiedział bot w tablecie. Urządzenie wysłało przez transmiter obraz dostawcy pizzy z czapeczką firmową „PizzaNet” i kartonem w dłoni.

— Wejść — padło w odpowiedzi i szczęknął rygiel.

Zed otworzył drzwi i zobaczył grubą twarz domownika, tak otyłego, że zajmował połowę korytarza. Jego łysa głowa niemalże ocierała się o sufit. Grubas nie miał szans na reakcję, gdy tytanowe ramię Zeda wyrżnęło go w nos z mocą czterech tysięcy niutonów, generowanych z najnowocześniejszych siłowników, będących na wyposażeniu najemników SARS-Protects.

Grubas poleciał kilka metrów w tył, wpadając w krzesła i rozbijając w drobny mak szklany stół. Jego nos wyglądał jak rozbryzgany burak, a z rozbitych warg wystawała metalowa szczęka ze zdeformowanymi zębami.

Z głębi pokoju podniósł się wrzask. Zed wszedł dalej. Z łóżka zerwała się naga kobieta. Całe ciało pokryte tatuażami smoków, wyzierających z najbardziej intymnych miejsc. Zeda nie interesowała kobieta, czy była kochanką, czy prostytutką, znalazła się w złym miejscu o nieodpowiedniej porze.

Najemnik wyjął metalizowany rewolwer. Wycelował w kobietę i nacisnął spust. Automat w ciągu sekundy wypluł kilka pocisków. Ciało upadło na łóżko. Na piersi wykwitły czerwone plamy krwi.

Mieszkanie zostało oczyszczone i Zed mógł rozejrzeć się po nim. Przez wielkie okrągłe okno wpadały światła miasta. Różnokolorowe neony wypełniały pokój świetlnym spektaklem. Na martwym ciele kobiety tworzyły feerię barw i ożywiały smoki. Zmięta pościel miękko otuliła jej ciało.

Wyposażenie pokoju było nad wyraz standardowe w całym budynku. Od trzydziestego piętra wzwyż każdy miał szklany stół na środku dwa skórzane fotele i taką samą sofę. Biurko schowane we wnęce, nad nim kilka monitorów wyświetlających logo korporacji…, producenta systemu.

Zed podszedł i machnął przed czytnikiem tęczówki. Monitory rozświetliły się i wyskoczył napis „Użytkownik nierozpoznany. Zdejmij okulary”. Zajrzał do szuflady w biurku, nic ciekawego. Otworzył drugą i wygarnął zawartość na podłogę. Niecierpliwie odwrócił się i podszedł do szafy wbudowanej w ścianę. Dotknął drzwi, a te z lekkim szumem otworzyły się powoli.

Wygarnął zawartość półek na podłogę. Kilka koszul, spodnie i bieliznę. Nogą wykopał z szafy trzy pary butów na sam środek pokoju. Ze złością walnął pięścią w bok szafy.

Zdenerwowany skierował się do łazienki. Powtórzył czynność, wygarniając wszystkie kosmetyki z szafki. Nie było tego wiele, kilka wkładów dezynfekujących do parownika. Zawierały zarówno środki myjące, jak i perfumy. Wystarczyło załadować taki do parownicy, postać kilka minut w kabinie i wychodziło się czystym i pachnącym.

Wrócił do pokoju. W tych mieszkaniach nie było kuchni, zastąpił je automat do przygotowywania i wydawania posiłków. Mieścił się obok szafy. Przeszukał już całość i nigdzie nie znalazł szukanego obiektu. Za długo przebywał już w tym miejscu.

Rozejrzał się jeszcze raz. Biurko, szafa, rozwalone ubrania, martwa kobieta, grubas w nieokreślonym stanie.

— Gdzie to może być?

Podszedł do tłuściocha i przyjrzał się jego twarzy. Uśmiech zadowolenia zdradził, że znalazł to, czego szukał. Podniósł leżąco nieopodal łyżeczkę, która upadła z rozbitego stołu. Bez wahania wbił ją w oczodół grubasa i sprawnie wydłubał gałkę oczną. Trzymała się mocno, solidnie przymocowana do przekaźników neuronowych. Zed musiał energicznie szarpnąć, żeby wyrwać złącza, aż wielka głowa poderwana do góry łupnęła głośno o podłogę.

Obejrzał dokoła wyrwaną gałkę. Kulisty szklany kształt, oblepiony krwią i wydzielinami posoki, zakończony był wiązką wyjść, które wpinało się do specjalnego interfejsu umieszczanego w oczodole. Po przejrzystości gałki widać było, że nie jest to jakaś podrzędne oko, tylko znakomita i zaawansowana robota.

Zed wytarł zabrudzenia w śnieżną białą pościel. Schował do pojemnika przy kamizelce taktycznej i wyszedł z mieszkania.

Jego misja była zakończona. Resztę wykonają spece od czyszczenia miejsca. Wykasują obraz z kamer monitoringu. Pozacierają ślady biomedyczne i podrzucą DNA jakiegoś bezdomnego ćpuna.

Godzina 10:00, centrum City to pora, gdy pustoszały ulice opuszczane przez pracowników okolicznych korporacji. Zed okrążył plac przy alei Akai. Miał w zwyczaju, że przed spotkaniem robi rekonesans miejsca.

Kupił w budce hotdoga i usiadł na ławce naprzeciwko wejścia do Hatochi Industries. Jednej z tych korporacji, która rozrosła się po wojnie do rozmiarów państwa i zajmowała się handlem wszystkiego. Od wody butelkowanej, po zabójcze drony i ludzkie części zamienne.

Takich firm powstało kilka, wykupując resztę mniejszych działalności. Skupiały się na wielu aspektach życia i zapewniały swoim pracownikom wszystko, co było potrzebne do dostatniej egzystencji w zamian za dożywotnią pracę dla nich.

Działały, jak odrębne państwa z własnymi władzami i rządem. Miały własną służbę zdrowia i wojsko. I zależnie kto był aktualnie prezesem, tak wyglądała etyka działań korporacji. Pod płaszczykiem pomagania społeczeństwu, firmy prowadziły wiele różnych działań, posuwając się do aneksji niezależnych miast nierzadko siłą własnej armii lub najemników.

Takim najemnikiem został też Zed. Po wojnie nie mający zajęcia i doskonale wyszkolony w tajnych działaniach. Pracował, jako wolny strzelec, dla tego, kto dał więcej. Swobodnie dobierał zleceniodawców, nie pytając o ich intencje. Przyjmował zlecenie zarówno od korporacji, lokalnych włodarzy, jak i od gangów. Nie miało to znaczenia.

Kim był obecny zleceniodawca, też go to nie obchodziło. Do ławeczki za plecami Zeda podeszła blondynka w uniformie, wskazującym jednoznacznie, że tym razem zleceniodawcą była korporacja.

Najemnik nie odzywał się. Kobieta długo nie wytrzymała.

— Ma Pan to?

— Czy my się znamy? — odparł Zed, nie spuszczając wzroku z tajniaka kupującego wodę w automacie oddalonym o trzydzieści metrów od nich. — przyszedłem tu na obiad.

— Tak, dobra dieta. Panie Zed proszę się nie wygłupiać, to ze mną się umawiałeś. Nazywam się Ev.

— Zabawne, myślałem, że EV to skrót od Evin. Głos modulatora zmylił mnie. Od kiedy to Kashi Corp pozwala kobietom na kontakty z najemnikami? — prychnął przy tym sarkastycznie.

— Czy to ci przeszkadza? Słyszałam, że nie jesteś zbyt wybredny wobec pracodawców. Podobno pracowałeś też dla SI? — teraz Ev próbowała prychnąć i zrobić zdegustowaną minę, ale jej korporacyjne wychowanie pozwoliło jedynie na grymas uśmiechu.

— Przeszkadza ci to? Ja słyszałem, że wy nie brzydzicie się również załatwiać różnych interesów ze sztuczną inteligencją, jeśli jest to opłacalne.

— To jesteśmy siebie warci. — Uśmiechnęła się słodko. — Jedyna różnica, że ja to robię dla firmy, a ty dla siebie.

Zed chciał zaprotestować, ale nie dała mu dojść do słowa.

— Nie przyszłam na pogawędki o naszej motywacji. Czy przyniosłeś to, co miałeś zdobyć? — Spojrzała na niego wyczekująco.

— Oczywiście, że mam to, co chciałaś. Zawsze wywiązuje się ze zlecenia.

— Pokaż. Na słowach nie zajdziemy daleko. Pieniądze są już przygotowane.

— Nie mam tego przy sobie. Nie zwykłem paradować po mieście z najnowszymi zabawkami Militechu. Nie wiem, czy podnieca Cię to, że siedzimy przed ich główną siedzibą, a od ich strażników dzieli nas pięćdziesiąt metrów. Specjalnie wybrałaś to miejsce, żeby mi coś udowodnić?

— Nie muszę ci nic udowadniać. Moja firma ma lepsze technologie od nich — prychnęła przy tym — i mogą nam skoczyć w tym zakresie.

— Jasne. To ciekawe. Dlaczego więc musiałem grzebać facetowi łyżeczką w czaszce? — Ev skrzywiła się — Żebyś mogła pochwalić się przed swoim szefem, że wasza konkurencja jest zacofana?

— To ciekawa historia. Nie musisz mi opowiadać jak zdobyłeś cyberoko…

— Phi — przerwał jej Zed — jak brzydzą cię takie anegdotki, to może przed oddaniem ci go powinienem wyczyścić z kawałków mózgu poprzedniego właściciela?

— Nie bądź wulgarny, nie przestraszysz mnie takimi głodnymi kawałkami. — odwróciła się do niego — daj mi oko i rozejdźmy się do swoich światów.

— Jak mówiłem, nie mam go przy sobie. Na wymianę umówimy się w innej części miasta. Będziesz musiała pofatygować się do dzielnicy, gdzie korporacyjna ochrona już nie sięga. Pieniądze masz mieć ze sobą. Nie wierzę w wasze korpo przelewy.

— Nie napędzisz mi strachu, bo i tak nie korzystam z naszej ochrony. Mój szef jeszcze nie wie, że zdobyłam cyberoko, to będzie prezent dla niego a dla mnie gwarancja awansu.

Zed zmiął papier po hot-dogu, wstał i strząsnął okruchy z płaszcza.

— Kurwa mać, wiedziałem, że coś śmierdzi w tej sprawie. Żegnam. Proszę się więcej nie kontaktować ze mną. Najlepiej wymazać kontakt do mnie.

Ev również zerwała się z miejsca.

— Co ty odwalasz. Umówiliśmy się! Co ci odbiło.

— Co mi odbiło? Paniusiu z korporacji, jak się rozejrzysz, to masz ogon z własnej firmy. Na lewo od nas. Facet przy automacie do wody. Jest z Kashi Corp. To tajniak z waszego biura bezpieczeństwa. Myślałem, że jest z tobą dla ochrony. Jeśli jednak działasz za plecami korporacji, to jesteś w dupie. Żegnam i nie idź za mną.

Zed odszedł szybkim krokiem, w przeciwną stronę niż stał tajniak. Ev spojrzała to na wywiadowcę, to na najemnika i nie wiedząc co zrobić, szybkim krokiem skierowała się za Zedem.

Ich nagłe opuszczenie placu wywołało lekkie poruszenie. Oprócz tajniaka spod automatu poruszyło się trzech kolejnych osobników. Ruszyli w tym samym kierunku w tym samym momencie. Jeśli nie byli z tej samej korporacji, to na pewno zauważyli się nawzajem. Wszyscy czworo skierowali się w kierunku, w którym szła Ev.

Zed pospieszył do zejścia do metra. Szybkim krokiem zbiegł na dolny peron i poszedł na jego koniec. Ev zeszła w chwili, gdy podjeżdżała kolejka linii 6. Nie miała już czasu przejść na koniec platformy do pierwszego wagonika, do którego wsiadł Zed. Weszła do środkowego. Zanim drzwi zamknęły się, Zed wychylił się i zlustrował peron. W ostatniej chwili do składu wskoczyło czterech mężczyzn.

Pomimo tłoku Ev przecisnęła się do początku składu. Zwykłe przepraszam nie dawało skutku, więc zaczęła używać łokci i siłą przepychać się. Po kilku stacjach, na których prawie nikt nie wysiadał, dojechali w końcu do końca trasy w samo centrum dystryktu Pacifica.

Tłum wysypał się na perony i porwał Ev za sobą. Rozglądała się, lecz nigdzie nie dostrzegała Zeda.”

A teraz najważniejsze… Co o tym sądzicie? Wasze zdanie jest budulcem moich prac zatem proszę o szczerość.