fbpx

Rozdział 14 „Telefon”

W sali spotkań Kashi Corp panowała napięta atmosfera. Mandy stała przed monstrualnym ekranem, wskazując palcem na zdjęcia ogorzałych twarzy członków sowieckiej mafii. Reszta jej zespołu, dziesięć osób, siedziała przy szklanym stole, wlepiając wzrok w swoje tablety.

— Kto to do cholery jest?!

— Przeprowadziłam analizę porównawczą zdjęć. Mamy ich w naszej bazie — odpowiedziała młoda analityczka. — To członkowie sowieckiego odłamu Maelstromu. Przypisuję ich imiona.

Pod fotografiami pojawiły się podpisy: Stieczkin, Wiaczesław, Serioża i Siemion.

— Dla kogo pracowali? — dopytywała się Mandy.

— Wstępnie zakładamy, że dla Militechu — kontynuowała analityczka. — Skoro ich kontrwywiad rozpracował Oswalda, to połączyli sprawy i krok po kroku dotarli do Zeda, najemnika.

— Czy już wiemy, co powiedział ten grubas agentom Militechu w swoim mieszkaniu? — kierowniczka sekcji obróciła się na pięcie i podeszła do swojego miejsca przy stole.

— Niewiele, jeszcze — odpowiedział postawny mężczyzna. — Cały czas jest w szoku i bełkocze coś o krwi i trupach. Mówi urywanymi zdaniami, ale można wywnioskować z nich, że wyśpiewał wszystko o współpracy z nami. Na tyle, na ile zdążył, lecz wsypał Ev i zdradził to, że powiedział jej o prototypie.

— Kurwa mać.

— Nie wiemy nadal, skąd wiedział, gdzie znajduje się próbny egzemplarz. Ani kim była osoba, która go testowała.

— Same zagadki, a żadnych odpowiedzi. — Mandy usiadła. — Nienawidzę takiego stanu rzeczy. Keira, jak analiza skąd sowieci mogli napatoczyć się akurat w momencie, gdy ścigaliśmy najemnika?

Wyrwana z zamyślenia szatynka stuknęła w swój tablet i zaczęła czytać.

— Według komputera największe prawdopodobieństwo jest wytypowane na to, że umieścili nadajnik pozycji w motocyklu śledzonego. Dotarli do niego przed nami. Nie jechali za nim początkowo, ponieważ z nagrań z kamery umieszczonej w AVce nie znajdujemy samochodu, którym się poruszali.

— Czyli są o krok przed nami. — Kierowniczka powiodła posępnym wzrokiem po zebranych. — Podsumowując, mają naszego najemnika, nie mamy pojęcia, gdzie jest Ev, dwóch naszych operatorów zniknęło, Militech wie, że maczaliśmy w tym palce. Zasadniczo jesteśmy w dupie.

Mandy wstała od stołu, podeszła do okien i zamyśliła się. Widok rozpościerający się z siedemdziesiątego piętra dawał poczucie władzy nad światem. Lwia część korpo pracowników dążyła do zdobycia takiej wysokości. Im wyższa kondygnacja, tym większy prestiż. To nobilitowało do czynów, którymi nie chwalono się rodzinie przy kolacji.

Noc zaciemniła niebo, lecz miasto świeciło jaśniej niż w dzień. Morze neonów i gigantycznych reklam otaczało mieszkańców zewsząd. Na wieżowcu naprzeciwko półnaga kobieta wyginała się w wyuzdanych pozach. Napis nad nią głosił: „Spełnij swoje marzenia, najlepsze sex lalki i virtual”.

— Musimy przejść do kontrataku — Mandy otrząsnęła się z zamyślenia i odwróciła się. — Ned, potrzebuję aktywować szpiega w szeregach Militechu. Musi mieć dostęp do informacji, co wyciągnęli z najemnika. Jeśli nikogo nie znajdziesz, to włącz analizę, kogo można przycisnąć i zaszantażować. Lub przekupić, to nawet lepsze.

— Już przeszukuję nasze zasoby — odpowiedział Ned.

— Nadia, zorganizuj poszukiwania Ev. Wypuśćmy drony w dzielnice, gdzie nie mamy wstępu i gdzie sygnał czipów identyfikacyjnych jest zagłuszany. Może szperaczom uda się znaleźć namiar na naszych zaginionych.

— Tak jest.

— Sylwia, zajmij się połączeniem grupy sowieckiej z Militechem. Kto wydaje im zlecenia?

— Tak…

Sylwia nie dokończyła, bo nagle z impetem wtargnął do sali starszy mężczyzna, krąglutki jak piłka o świdrującym wzroku. W dłoni trzymał telefon, którym wymachiwał jak batutą.

— Do jasnej cholery, może mi ktoś wytłumaczyć, co tu się wyprawia? — wrzasnął i wycelował urządzeniem w Mandy, na znak, że od niej oczekuje odpowiedzi.

— Kurwa mać, tego jeszcze brakowało — wycedziła cicho kobieta.

Dyrektor departamentu, Henry Umber, wytrzeszczył na nią oczy.

— Słucham? Czy dobrze słyszałem? Jest już po dwudziestej drugiej, a ja właśnie dostałem telefon. Od niejakiej panny Ev. Twierdzi, że ma dla mnie miłą niespodziankę. Jakieś cyber oko. I że to nie jej wina, że zginęli nasi operatorzy. Ja się pytam do cholery, co się dzieje? Dlaczego nic mi nie wiadomo o takiej operacji? Czemu nikt nie poinformował mnie o śmierci naszych ludzi?

— Ev dzwoniła? — Nie zważając na tyradę dyrektora, Mandy zwróciła się do swoich pracowników. — Nadia natychmiast namierz mi, skąd wykonano połączenie! Carl, zbierz ludzi, zaraz wyruszamy. Koniec zebrania.

Mandy szybko obeszła stół konferencyjny i podeszła do dyrektora.

— Czy możemy przejść do pana gabinetu? Wyjaśnię, nad czym obecnie pracujemy.

Nie czekając na jego reakcję, wyszła z sali, zostawiając go z szeroko otwartymi oczami.