fbpx

Rozdział 11 „Pościg”

Wnętrze AVki Rayfield Excalibur tchnęło poczuciem spokoju. Pojazd służył do przewożenia gości biznesowych, lecz gdy otrzymał go wydział, którym kierowała Mandy, zmienił status na tajny o specjalnym przeznaczeniu. Czerwone skórzane wykończenia nadawały wnętrzu prestiżowy wygląd, jednak obecni pasażerowie zdawali się nie zwracać na to uwagi: dwóch pobrudzonych żołnierzy, kobieta ubrana w poplamioną krwią garsonkę i leżący na podłodze facet w białych galotach i podkoszulce. Trójka siedzących patrzyła przez okna, gdy zbliżali się do lądowiska na dachu wieżowca korporacji Kashi Corp. Mandy wyrwał z zamyślenia głos jednego z operatorów.

— Mamy meldunek od zespołu Gamma — raportował. — Pierwszy Gamma ma obiekt w polu widzenia. Najemnik wszedł do budynku. Wsiadł do windy. Jedzie. Drugi Gamma widzi go. Mężczyzna skierował się do mieszkania. Otwiera drzwi. Wchodzi. Ok. Jasne. Pytają się o dalsze działania. Zdjąć go?

— Niech czekają. Muszę się zastanowić — odpowiedziała kobieta. — Powiadom pilota, żeby zawrócił, lecimy do nich.

— Gamma, nie wchodźcie. Prowadźcie obserwację — mówił przez radio. — Jimmy, nie lądujemy, zawracaj! Kierunek dzielnica Watson.

AVka poderwała się gwałtownie i wzbiła wyżej. Pod sobą minęli strzeliste wieże Militechu, Arasaki, Zetatechu i innych megakorporacji umiejscowionych w jednym miejscu. Zajmowały tak niewielki obszar na mapie Night City w porównaniu do reszty dzielnic i liczby ludzi, a jaką miały władzę.

Oswald nagle zaczął jęczeć i ruszać się.

— W końcu budzi się nasz naukowiec — zaśmiała się Mandy. — Dajcie mu coś uspokajającego. Teraz nie potrzebuję jego histerii. Jesteśmy już na miejscu.

Pod nimi ukazał się widok kilkudziesięciu megabloków, a właściwie tylko ich najwyższych kondygnacji. Dolne partie skrywał pył, para z klimatyzacji i inne wyziewy tego podłego miejsca. Dachów nie pokrywała zieleń jak w Charter Hill, lecz zanieczyszczenia opadłe z kominów pobliskich fabryk, znajdujących się w Północnym Rejonie Przemysłowym.

Dzielnica Watson po wojnie rozwijała się w ekspresowym tempie. Wszystkie japońskie korporacje stawiały tutaj swoje biura. Żeby ułatwić życie swoim pracownikom, budowano wiele mieszkań, klinik i nowoczesnej infrastruktury. Dalekosiężne plany rozwoju przerwał jednak powrót Arasaki do Night City. Jej prezes, Saburo Arasaka, rozpoczął ekspansję firmy, wykupując większe biznesy i włączając je w strukturę korporacyjną, a następnie zamykając ich biura. Dzielnica szybko stała się miejscem o wysokim stopniu bezrobocia. Ludzie zmuszeni radzić sobie sami, zaczęli pracować w pobliskich fabrykach lub zakładali mniejsze biznesy.

— Zbliżamy się do H10  — zameldował operator. — Lądujemy.

AVka wykonała zwrot i miękko osiadła na lądowisku, unosząc wokół siebie śmieci.

— Co z nim? — agent wskazał na Oswalda, który po przyklejeniu mu plastra uspokajającego obrócił się na bok i coś mamrotał pod nosem, ale nie wykonywał żadnych ruchów.

— Zostawimy go, niech leży — odparła kobieta. — Jimmy będzie miał na niego oko.

— Poczekajcie! — zawołał wysiadający operator. — Gamma melduje.

— Co mówią?

— Obiekt wyszedł z mieszkania. Zamyka drzwi — relacjonował. — Kieruje się do windy, wchodzi. Zaraz przejmie go pierwszy Gamma. Kurwa. Wysiadł na poziomie garaży. Nie mamy z nim kontaktu wzrokowego. Drugi Gamma zjeżdża na dół i idzie po samochód. Gamma jeden kieruje się do wyjazdu z parkingu, żeby obserwować wyjeżdżające pojazdy.

— Dobrze. Nic tu po nas. Wracamy do AVki — rozkazała Mandy. — Każ Jimmiemu odpalać maszynę i od razu obniżyć lot. Chcę widzieć ulicę. Będziemy śledzić, dokąd nasz najemnik się udaje.

Cała trójka wsiadła do pojazdu. Drzwi zamknęły się z sykiem. Wzbili się nieznacznie, okrążyli blok i zaczęli obniżać lot, schodząc sześćdziesiąt pięter w dół.

— Wyjechał na motocyklu. Chłopaki podążają za nim.

— Jimmy, gdy będziemy nad nim, włącz podgląd z kamer — rozkazała Mandy pilotowi.

Płaski monitor wysunął się z osłony drzwi i ukazał się obraz z przodu pojazdu. Lecąc na wysokości czterdziestu metrów, doskonale widzieli przed sobą motocykl i samochód zespołu Gamma, podążający za nim.

— Gamma, za blisko się go trzymacie — skomentował agent. — Dajcie mu trochę przestrzeni. Jimmy, wznieśmy się trochę wyżej, nie chcemy go stracić z oczu.

Motocykl utrzymywał stałą prędkość, zatrzymując się na wszystkich światłach i przepuszczając inne pojazdy. Minęło dwadzieścia minut obserwacji.

— Krążymy wokół. Trzeci raz mijamy wyjazd z garażu — skomentowała Mandy. — Zorientował się, że ma ogon i sprawdza, kto go śledzi. W takim razie nie będziemy się z nim bawić w kotka i myszkę. Niech chłopaki go zgarną, porozmawiamy sobie.

W tym samym momencie wjechali na trzypasmową drogę i motocyklista nagle dodał gazu. Przeskoczył na trzeci pas i pomknął do przodu, zostawiając śledzących daleko w tyle.

Gamma zareagowali równie szybko, ale i tak znaleźli się trzysta metrów za Zedem. Ruch się zagęszczał. Potężny silnik Herrery Outlaw GTS zawył na wysokich obrotach. Szybka zmiana pasa, pisk opon i powrót na skrajny pas. Jeszcze widzieli oddalający się motocykl, ale nie mieli szans w starciu z maszyną najemnika w takim tłoku.

— Jimmy, przyspiesz — krzyknęła Mandy. — Nie możemy go zgubić.

— Gamma meldują, że zaczynają go tracić z oczu. Wyraźnie im się urwał — przekazał agent.

— Dopóki jedzie główną ulicą, nie umknie nam, ale jak skręci w centrum, to nie odnajdziemy go tam AVką — stwierdził drugi agent.

— Gamma, zgłoście się! Skręcił na Palm View — pierwszy agent nawigował kierowcę samochodu. — Zjeżdża na most Shipyard Way. Wjechał do Japantown. Musimy wznieść się, nie możemy lecieć tak nisko.

Wieżowce i wielopoziomowe ulice zasłoniły im widok najemnika. Budynki stały tak gęsto obok siebie, że AVka nie mieściła się między nimi. Obniżyli lot dopiero po przelocie nad Japantown.

Odetchnęli z ulgą, gdy motocykl skręcił na obwodnicę i skierował się na północ. Błyskawicznie nabrał prędkości.

— Gamma, wjedźcie na Ringroad East w kierunku rejonu przemysłowego.

Krajobraz radykalnie się zmienił, stał się industrialny. Po lewej stronie minęli dzielnicę Watson i wlecieli nad fabryki, gdzie ruch był znacznie mniejszy i Herrera Outlaw GTS mógł rozwinąć dużą prędkość.

— Co?! — krzyknął niespodziewanie operator. — Gamma mówi, że mamy towarzystwo. Ciemny Dodge jedzie tuż za motocyklem. Jimmy, włącz podgląd.

Na monitorze ukazało się zbliżenie na masywny muscle car, bez żadnych oznaczeń, z przyciemnianymi szybami. Zanim zdążyli przyjrzeć się i podjąć jakąkolwiek decyzję, obserwowany samochód zrównał się z zespołem Gamma. Pięć sekund jechali równolegle, gdy nagle Dodge zwolnił, gwałtownie skręcił i z delikatną precyzją puknął w prawe tylne nadkole agentów. Herrera zakołysał się i wybity z toru jazdy z piskiem opon obrócił się i tyłem wyleciał z ulicy. Z wielkim hukiem trzasnął w latarnie, przewracając ją, zawisł na niej z kołami nad ziemią.

— Kurwa, co się dzieje? — wrzasnęła Mandy.

— To gnoje. Kto to był? Gamma, jesteście cali? — zareagował agent. — Ok. Nikomu nic się nie stało, ale nie mogą ruszyć, utknęli na słupie.

Dodge tymczasem wyrównał tor jazdy, dodał gazu i po chwili jechał obok Zeda. Ten dopiero teraz zauważył ścigającego i gwałtownie przyspieszył. Znaleźli się już na końcu strefy fabryk, gdzie asfaltowe drogi przechodziły w szutry. Dodge dobrze radził sobie z takim terenem i momentalnie zrównał się z motocyklem. Najemnik dodał gazu, ale natychmiast musiał zwolnić, bo ścigaczem ze sportowym bieżnikiem opon mocno rzucało na żwirowej nawierzchni.

Natychmiast wykorzystując sytuację, kierowca Dodga dogonił Zeda i gwałtownie skręcił w jego stronę, jakby chciał go zepchnąć z drogi. Najemnik odbił, wpadł na luźny piasek i momentalnie stracił panowanie nad motocyklem. Zed, żeby nie przekoziołkować, musiał położyć motocykl, który przeleciał na boku kilkadziesiąt metrów, a za nim kierowca na plecach.

Gdy opadł tuman kurzu, Dodge podjechał do najemnika. Z pojazdu wysiadło czworo ludzi, którzy wyjeli broń. Pasażerowie AVki bezradnie przyglądali się, jak pakują Zeda do samochodu.

— Jimmy, podleć tam i wysadź nas. Ostrzelaj ich, zanim zwiną naszego ściganego — zdecydowanie nakazała Mandy.

— Cholera, nie jestem pewien. Wyglądają na tych, którzy nie boją się karabinu naszej AVki — sceptycznie odpowiedział jeden z operatorów.

Szybko zamilkł pod spojrzeniem kobiety.

AVka przeleciała nad Dodgem, wzbiła chmurę pustynnego pyłu i krążąc przed lądowaniem, rozpoczęła ostrzał. Zamontowane małokalibrowe działko pruło w kierunku samochodu. Dźwięk rykoszetujących pocisków zadzwonił w uszach. Czterech ludzi z Dodga wepchnęło Zeda do środka i błyskawicznie ukryło się po drugiej stronie, za maską pojazdu. Odpowiedzieli ogniem.

AVka wylądowała i dwóch operatorów wyskoczyło z kabiny. Ostrzeliwali Dodga krótkimi seriami. Ani jedna strona, ani druga nie zdobywała przewagi.

Sytuację zmienił dopiero jeden z mężczyzn z samochodu, krępy osobnik otworzył bagażnik i sięgnął z niego ponad metrowy karabin snajperski Techtronika SPT32 Grad. Skrył się za kołem i rozkładał broń.

— Mandy, on wyjął rosyjskiego Grada! — przekrzykiwał kanonadę operator.

— Kurwa! Wystrzela nas jak kaczki. Spadamy szybko, zanim go uzbroi.

Cała trójka wskoczyła do środka AVki i zanim drzwi się zamknęły, salwowali się ucieczką. Pilot wiedział co robić, nie wzbił się wysoko, lecz sunął tuż nad ziemią, unosząc piasek i pył. Po kilku sekundach zniknęli za najbliższym wzniesieniem, wymykając się spod linii ognia snajperki.