fbpx

Rozdział 2 „Wymiana”

Godzina 10:00 w dzielnicy City to pora, gdy pustoszały ulice po porannym szczycie wywołanym przez pracowników okolicznych korporacji. Nieliczni przechodnie, ubrani w zgodny z regulaminem firmy ubiór, energicznie zdążali do biurowców. Pomiędzy nimi wyróżniał się osobnik w skórzanym płąszczu i militarnych butach. Atletyczna sylwetka i sprężysty chód zdradzały, że nie pracuje za biurkiem.

Zed okrążył park znajdujący się na najwyższym poziomie Corpo Plaza. Miał w zwyczaju, że przed spotkaniem robi rekonesans miejsca.

Kupił w budce hot doga i usiadł na ławce naprzeciwko wejścia do Hatochi Industries. Jednej z tych korporacji, które po wojnie rozrosły się do rozmiarów państwa i zajmowały się handlem wszystkim. Od wody butelkowanej, po zabójcze drony i ludzkie części zamienne.

Takich mega firm powstało kilka, wykupując pozostałe mniejsze działalności. Skupiały się na wielu aspektach życia i zapewniały swoim pracownikom wszystko, co było potrzebne do dostaniej egzystencji w zamian za dożywotnią pracę dla nich.

Działały jak niezależne państwa z własnymi władzami i rządem. Miały własną służbę zdrowia i wojsko. Zależnie od tego, kto był aktualnie prezesem, tak kształtowała się etyka działań korporacji. Pod płaszczykiem pomagania społeczeństwu firmy prowadziły wiele różnych działań, posuwając się do aneksji niezależnych miast, nierzadko siłą własnej armii lub najemników.

Zed także stał się najemnikiem. Po wojnie niemający zajęcia i doskonale wyszkolony w tajnych działaniach. Pracował jako wolny strzelec, dla tego, kto dał więcej. Swobodnie dobierał zleceniodawców, nie pytając o ich intencje. Przyjmował zlecenie zarówno od korporacji, lokalnych włodarzy, fixerów, jak i od gangów. Nie miało to znaczenia. Kim był obecny zleceniodawca, też go nie obchodziło. 

Do ławeczki za plecami Zeda podeszła blondynka w uniformie biurowym, wskazującym jednoznacznie, że tym razem zleceniodawcą była korporacja. Usiadła. Wygolona głowa z lewej strony z zaczesaną grzywką na prawo, odsłaniała misternie wykonane złote wszczepy. Najnowsza moda wśród młodszych manadżerów średniego szczebla. Wysokie obcasy zgrabnie pasowały do szczupłych łydek i opinającej uda spódniczki. Dopełnieniem była dopasowana garsonka z niewielkim wycięciem na piersi.

Najemnik nie odzywał się, lecz kobieta długo nie wytrzymała.

— Ma Pan to?

— Czy my się znamy? — odparł Zed, nie spuszczając wzroku z tajniaka kupującego wodę w automacie oddalonym o czterdzieści metrów od nich. — Przyszedłem tu na obiad.

— Tak, dobra dieta. Panie Zed proszę się nie wygłupiać, to ze mną się umawiałeś. Nazywam się Ev.

— Zabawne, myślałem, że Ev to skrót od Evin. Głos modulatora zmylił mnie. Od kiedy to Kashi Corp pozwala kobietom na kontakty z najemnikami? — prychnął przy tym sarkastycznie.

— Czy to Ci przeszkadza? Słyszałam, że nie jesteś zbyt wybredny wobec pracodawców. Podobno pracowałeś też dla SI? — teraz Ev próbowała prychnąć i zrobić zdegustowaną minę, ale jej korporacyjne wychowanie pozwoliło jedynie na grymas uśmiechu.

— Przeszkadza ci to? Ja słyszałem, że wy również nie brzydzicie się załatwiać różnych interesów ze sztuczną inteligencją, jeśli jest to opłacalne.

— To jesteśmy siebie warci. — Uśmiechnęła się słodko. — Jedyna różnica, że ja to robię dla firmy, a ty dla siebie.

Zed chciał zaprotestować, ale kobieta nie dała mu dojść do słowa.

— Nie przyszłam na pogawędki o naszej motywacji. Czy przyniosłeś to, co miałeś zdobyć? — Spojrzała na niego wyczekująco.

— Oczywiście, że mam to, co chciałaś. Zawsze wywiązuję się ze zlecenia.

— Pokaż. Na samych słowach nie zajdziemy daleko. Pieniądze są już przygotowane.

— Nie mam tego przy sobie. Nie zwykłem paradować po mieście z tajnymi zabawkami Militechu. Nie wiem, czy podnieca Cię to, że siedzimy przed ich główną siedzibą, a od ich strażników dzieli nas sto metrów. Specjalnie wybrałaś to miejsce, żeby mi coś udowodnić?

— Nie muszę ci nic udowadniać. Moja firma ma lepsze technologie od nich — prychnęła przy tym — i mogą nam skoczyć w tym zakresie.

— Jasne. To ciekawe. Dlaczego więc musiałem grzebać facetowi w czaszce łyżeczką? 

Ev skrzywiła się na te słowa, a Zed kontynuował.

— Żebyś mogła pochwalić się przed swoim szefem, że wasza konkurencja jest zacofana?

— To ciekawa historia. Nie musisz mi opowiadać, jak zdobyłeś cyberoko…

— Phi — przerwał jej Zed — jak brzydzą cię takie anegdotki, to może przed oddaniem ci, powinienem wyczyścić oko z kawałków mózgu poprzedniego właściciela?

— Nie bądź wulgarny, nie przestraszysz mnie takimi głodnymi kawałkami. — Odwróciła się do niego. — Daj mi oko i rozejdźmy się do swoich światów.

— Jak mówiłem, nie mam go przy sobie. Na wymianę umówimy się w innej części miasta. Będziesz musiała pofatygować się do dzielnicy, gdzie korporacyjna ochrona już nie sięga. Pieniądze masz przelać wcześniej fixerowi. Nie wierzę w wasze odroczone płatności.

— Nie napędzisz mi strachu, bo i tak nie korzystam z naszej ochrony. Mój szef jeszcze nie wie, że zdobyłam cyberoko, to będzie prezent dla niego a dla mnie gwarancja awansu.

Zed zmiął papier po hot dogu, wstał i strząsnął okruchy z płaszcza.

— Wiedziałem, kurwa mać, że coś śmierdzi w tej sprawie. Żegnam. Proszę nie kontaktować się ze mną więcej. Najlepiej wymazać mój kontakt.

Ev również zerwała się z miejsca.

— Co ty odwalasz? Przecież umówiliśmy się! Co ci odbiło?

— Co mi odbiło? Paniusiu z korporacji, jak się rozejrzysz, to zauważysz, że masz ogon z własnej firmy, która jak twierdzisz, nic nie wie o naszej transakcji. Na lewo od nas. Facet przy automacie do wody. Jest z Kashi Corp. To tajniak z waszego biura bezpieczeństwa. Myślałem, że jest z tobą dla ochrony. Jeśli jednak działasz za plecami korporacji, to jesteś w dupie. Żegnam i nie idź za mną.

Zed odszedł szybkim krokiem, w przeciwną stronę niż stał tajniak. Ev spojrzała to na wywiadowcę, to na najemnika i nie wiedząc co zrobić, z wściekłością na twarzy, zdecydowanie skierowała się za Zedem.

Ich nagłe opuszczenie placu wywołało lekkie zamieszanie. Oprócz tajniaka spod automatu ruszyło się trzech kolejnych osobników. Ruszyli w tym samym kierunku w tym samym momencie. Jeśli nie byli z tej samej korporacji, to na pewno zauważyli się już nawzajem. Wszyscy czworo skierowali się w kierunku, w którym szła Ev.